Kaito
Administrator
Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:08, 11 Cze 2006 Temat postu: A tu Coś O Love in Hina |
|
|
Ma dwadzieścia lat. Nie ma dziewczyny. Nie dostał się na Uniwersytet Tokijski (już trzeci raz z rzędu), a tym samym nie udało mu się dotrzymać pewnego przyrzeczenia. Nazywa się Keitaro Urashima. Pomimo tylu niepowodzeń nie poddaje się, będzie próbował do póki nie osiągnie upragnionego celu. A jest o co walczyć. Będąc małym chłopcem Keitaro i pewna niewiasta, z którą się przyjaźnił złożyli przysięgę. Obiecali sobie, że w przyszłości oboje dostaną się na wyżej wymienioną uczelnię i będą żyli długo i szczęśliwie. Wkrótce po tym jego przyjaciółka wyprowadziła się z okolicy i od tego czasu nigdy jej nie spotkał. Jakby tego było mało, owo zaprzysiężenie Keitaro wspomina dość mgliście, nie pamięta imienia tej dziewczynki ani dokładnie jej wyglądu (od tego czasu minęło sporo lat). Tak więc nasz bohater po kolejnym nieudanym egzaminie jest rok w plecy. Jego rodzice brzęczą mu nad głową, a to że znalazł by sobie jakąś pracę, a to że nie mogą go dłużej utrzymywać. W zaistniałej sytuacji Keitaro postanowia wybrać się w pewne miejsce, które okaże się kluczowym w całej serii. Jego babcia Hina Urashima prowadzi schronisko (Hinata Sou), w którym są gorące źródła. Keitaro spędził tam kawał dzieciństwa i w tamtej okolicy właśnie złożył przysięgę, o której była mowa wcześniej. Gdy dotarł na miejsce okazało się, że babcia Hina przeszła na emeryturę i pozostawiła ośrodek, aby podróżować po świecie. Keitaro dzięki swoim koneksjom rodzinnym był świetnym materiałem na kierownika tego przybytku. Na jego korzyść, przemawiał również fakt, że babcia zamieniła przytułek w dom akademicki dla dziewcząt i aktualnie jest on zamieszkany przez kilka uroczych niewiast. Początkowo dziewczyny nie były zadowolone z tego pomysłu, ale dzięki namowie ciotki Haruki, zgodziły się. I tak Keitaro został przyjęty pod dach Hinata Sou.
Tak wygląda początek najlepszego serialu anime jaki dane mi było oglądać. Serial ten wciąga jak bagno i dostarcza mnóstwo rozrywki. Całość składa się z 30 odcinków. 25 odcinków pierwszej serii (po 30 minut każdy), dwa odcinki specjalne (trwające około 40 minut), oraz seria OAV składająca się z trzech 30-sto minutowych odcinków wydanych pod tytułem Love Hina Again. Serial w roku 2000 był emitowany przez pewną japońską komercyjną stację telewizyjną. Od strony produkcyjnej znowu pojawia się nazwa PIONEER (Tenchi Muyo!, Armitage III), firmy specjalizującej się w animacjach najwyższej klasy.
Love Hina to komedia romantyczna i to taka przeznaczona głównie dla nastolatków. Myślę jednak, że widz w każdym wieku znajdzie tu coś interesującego. Główną uwagę naszego bohatera przykuwa Naru Narusegawa, o trzy lata od niego młodsza, ale najbardziej pasująca do dziecięcego wspomnienia Keitaro.
Naru również stara się o przyjęcie na Uniwersytet w Tokio (Todai). Oprócz Naru w akademiku mieszka również Motoko, mistrzyni kendo, która widzi w Keitaro zboczeńca i stosuje na nim swoje techniki. Jest tu Mitsune (nazywana przez przyjaciół Kitsune, o czym szerzej na końcu recenzji), wielka miłośniczka dobrej zabawy i dobrego sake, przez co wiecznie jest trochę pod gazem. Jest trochę zamknięta w sobie, nieśmiała Shinobu, która podkochuje się w Keitaro, ale ten ją tak onieśmiela, że w jego towarzystwie dziewczyna nie jest w stanie wydusić z siebie niczego sensownego. W Hinata Sou mieszka również Kaolla, dziewczę o ciemnej karnacji, pochodzące z jakiegoś zamorskiego kraju (Indie? - dokładnie nie wiadomo). W pobliżu akademika ma swoją herbaciarnie Haruka, ciotka Keitaro. Ona utrzymuje schronisko, ponadto pilnuje tam porządku, sprząta. Gdyby nie Haruka prawdopodobnie Hinata Sou zamieniło by się w dom wariatów. Później pojawia się jeszcze kilka postaci, które w większym lub mniejszym stopniu są związane zmieszkującymi tam osobami. Przez większą część czasu obserwujemy próby porozumienia się Keitaro z Narusegawą, a trzeba zaznaczyć, że nie jest to łatwe zadanie. Gdy dochodzi do ich konfrontacji, najczęściej Keitaro wychodzi na idiotę, podglądacza lub zboczeńca, oczywiście przez przypadek. Pikanterii całej historyjce dodaje fakt, że w akademiku są gorące źródła i Keitaro, z racji odmiennej niż większość lokatorów płci nie jest tam mile widziany. Jednak chłopak ma nieszczęście do znajdowania się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie, co rodzi niezwykle zabawne sytuacje. Charakterystyczną cechą tej serii, ściśle związaną z takimi sytuacjami, jest to, że biedak dostaje po mordzie od Narusegawy i kończy niekontrolowanym lotem w przestrzeń kosmiczną (kilka razy w każdym odcinku). Jeśli ma odrobinę więcej szczęścia trafia na Mokoto, która naturalnie robi użytek ze swojego miecza. Sytuacja z czasem się troszkę zmienia. Im dłużej nasi bohaterowie obcują ze sobą, tym ich stosunki się polepszają.
Siłą napędową serii jest humor sytuacyjny. Im lepiej poznajemy postacie, tym śmieszniejsze wydają się różne scenki. Troszkę trzeba być zaznajomionym z tamtejszymi (daleko-wschodnimi) zwyczajami i dobrze jest mieć jakieś pojęcie o ich kulturowych dokonaniach. Jest jeden odcinek, w którym zostają sparodiowane japońskie eRPeGi (role-playing games). Jeśli ktoś miał na przykład styczność z takimi tytułami jak Final Fantasy VII (chodzi oczywiście o grę), gwarantuje, będzie się pokładał ze śmiechu. Albo odcinek, który na początku jest niemy i czarno-biały, a pod względem fabuły przypomina stare filmy o samurajach. I tak dalej, przykłady można by mnożyć. Jeśli więc dla kogoś Love Hina ma być pierwszym anime, czy pierwszym spotkaniem z jakąkolwiek formą Mangi, to niech lepiej odłoży ją na później. Wszystkich pozostałych oczywiście gorąco zachęcam . Serial jest fantastycznie narysowany, animacja jest również doskonała. Rysunki jednak mogą się podobać lub nie, a jakość animacji jest rzeczą bezwzględną. W tym przypadku to animacja najwyższej klasy, przywołująca na myśl wysoko budżetowe anime. Zadbano o najdrobniejsze szczegóły. Od strony dźwiękowej jest również bardzo dobrze. Muzyka jest po prostu rewelacyjna. Już po trzecim odcinku nuciłem sobie pod nosem motyw przewodni. I nie są to takie typowe motywy wykorzystywane w seriach anime (czyli mniej lub bardziej udana pop-rockowa papka), tylko rzeczy dużo bardziej nowoczesne, zawierające w sobie elementy współczesnej muzyki tanecznej. Love Hina do obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika mangi. Ale nie tylko. Gorąco polecam wszystkim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|